Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/celare.w-handlowy.turek.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 17
który trzymała w dłoni. - Co pijesz?

brzegiem jeziora. Opowiedziała mu o śmierci ojca i o samotnym

- Czterech mężczyzn - ciągnęła - przyjechało dwoma
- Dzięki za zaproszenie, ale jutro mam kolejną imprezę
- Może ani jeden. W mieście jest kilku dobrych chirurgów -i
dzięki pomocy pana Diaza, udało się rozbić gang handlarzy dziećmi.
Owszem, była bardzo zajęta, ale to żadne wytłumaczenie.
409
zdołałaby...?
pełniejsze.
- Papiery - westchnęła Milla. - No i muszę sprawdzić pewien
an43
Ciarki przeszły jej po plecach. Tak bardzo bała się ciemności. A
- Pożyczyłem od znajomego - odparł, chwytając ją w pasie i
promieni słonecznych i najgorszego upału. Milla, podobnie jak reszta
- Po moim trupie. - Cassidy nacisnęła pedał gazu. Samochód ruszył z piskiem opon. Wymanewrowała kierownicą i wyjechała z parkingu. Nie wiedziała, dlaczego nagle zaczęło jej zależeć na kilku papierach, ale nie miała zamiaru dać się wykorzystać. Pomysł wykupienia części udziałów jej i Chase’a tak szybko po pożarze był nie na miejscu. Wyglądało na to, że Derrick chce wykorzystać katastrofę. Spojrzała we wsteczne lusterko i zaskoczyła ją zawziętość, jaką zobaczyła w swoich oczach. W Derricku było coś, co sprawiało, że stawała się opiekuńcza wobec męża, którego od tak dawna nie kochała i chciała chronić udziały, które kiedyś oddałaby bez wahania. - Przegrasz - powiedziała do złotych oczu, które patrzyły na nią z lusterka. - Zapewniam cię, że przegrasz. - Umieramy ze zmartwienia. - Denie załamał się głos, gdy w korytarzu zobaczyła Cassidy. Otworzyła drzwi i rzuciła się córce na szyję. - Przylecieliśmy pierwszym samolotem. Och, kochanie, niech ci się przyjrzę! - Odsunęła Cassidy na odległość ręki i uważnie przypatrzyła się córce. Wokół ust, na których miała jeszcze ślady brzoskwiniowej pomadki, zarysowały się zmarszczki. - Co z Chase’em? - Wszystko będzie dobrze. Na razie nie wygląda najlepiej, ale lekarze są dobrej myśli. - Cassidy! - Ojciec wyszedł sztywno na korytarz. Kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu. - Miło cię widzieć. - Ciebie też, tato. - Mówiła szczerze. Potwornie się bała spotkania z rodzicami, ale teraz, kiedy byli tutaj, cieszyła się, że są w domu. Chwycił ją za rękę. - Jak to znosisz? - W miarę dobrze. - Chcesz się napić? Cassidy potrząsnęła głową. I tak była roztrzęsiona. Jej wyobraźnia szalała i nie mogła zapanować nad emocjami. Potrzebowała teraz trzeźwej głowy. - Nie, dziękuję. - A ja się napiję. Dena spojrzała na niego z wyrzutem i odezwała się lekko karcącym tonem: - Rex, chyba nie powinieneś... Rex jednak nie słyszał żony, a jeżeli słyszał, to nie zwrócił uwagi na jej radę i poszedł prosto do gabinetu. - To go zabija - powiedziała Dena, gdy wchodziły do kuchni. - Te potworne stare wspomnienia... - poruszała nerwowo rękami - ...cały czas wracają. - Jej twarz nagle zrobiła się blada i stara, jakby przez całe życie toczyła przegraną bitwę. - Myślałam, że to już jest poza nami, ale nie. Wiesz, że całą drogę nalegał, żebyśmy pojechali na cmentarz? Po podróży! Nawet nie mogliśmy wstąpić do domu i przebrać się! Nie było mowy. Zaciągnął Derricka na cmentarz i spędził dwadzieścia minut na modlitwie przy grobach Lucretii i Angie. - Lekko zadrżał jej podbró-dek. Usiadła na kuchennym krześle przy oknie. Jej ramiona opadły pod ciężarem smutku, że mąż nie kochał jej tak bardzo jak pierwszej żony. - On jej nigdy nie zapomni. - Potarła długim palcem cień, który padał na płytkę na drewnianym stole. - Angie? - Lucretii. - Dena wyjęła z torebki paczkę papierosów. - Angie też nie. Były takie podobne. On... wiesz, co do niej czuł. - Zadrżała lekko. Wyglądała tak, jakby miała się rozpłakać. - Zawsze traktował ją jak księżniczkę. Była żywą repliką matki. Czasami zastanawiałam się, czy... - Przełknęła z trudem ślinę, a potem potrząsnęła głową, jakby zaprzeczając samej sobie. - Zastanawiałaś się, czy co? - Cassidy poczuła, że serce jej łomocze. - Nic... nic... - powiedziała szybko Dena, siląc się na uśmiech. Przytknęła złotą zapalniczkę do papierosa. - Myślałam, że się zmieni. Że zapomni o Lucretii - wyznała zza chmury dymu. Zamknęła zapalniczkę i westchnęła głośno. Trzymając papierosa w jednej ręce, drugą objęła się w talii. - Ale stracił Angie. To jeszcze pogorszyło sytuację. Ich wzrok spotkał się na ułamek sekundy. Oczy matki były ciemne od burzy uczuć, które nią szarpały. Cassidy zamarła. - Czasami się zastanawiam, dlaczego za niego wyszłam. - Twoja matka chyba miała dzisiaj męczący dzień. - rozległ się głos Reksa Buchanana. Wydawało się, że w kuchni zrobiło się chłodniej. - Jesteś zmęczona, Dena. Dena zesztywniała. Rex, obracając w dłoni szklaneczkę z bursztynowym płynem, uśmiechnął się smutno. - Twoja matka przeżywa ciężki okres... - Wcale nie! - Nie odróżnia fantazji od rzeczywistości. - Na miłość boską, Rex, nie mieszaj Cassidy w głowie. Ona się na to nie nabierze. Jest mądrą dziewczyną i pamięta jak było. Jak ją traktowałeś.

najstarsza, często obarczał ją obowiązkami ponad jej wiek.

Miała dwóch dorosłych, żonatych synów, którzy sami już mieli
niego pustym, przerażonym wzrokiem. Minęła dobra chwila, zanim
konsternacja, rozbawienie - wszystkie te uczucia zagościły na chwilę

zmieniła się i nie była już tamtą kobietą. Może chciałaby znów nią

Logan zachichotał.
Lysander przez cały czas obserwował ich z końca pokoju.
i...


- Jeżeli się zgodzisz, będziesz musiała postąpić według moich wskazówek.
Będzie jej siostra i wszyscy przyjaciele. Przed dwoma dniami dzwoniła pani Tucker, Ŝe
przewróciła oczyma. Włożyła klucz do zamka. - Oszczędź